środa, 27 lutego 2013

Samotność mimo powszechnego szczęścia.


Dodaję coś, bo chyba nie będę miała przez jakiś czas internetu. Mam dość szkoły, nauczycieli i ludzi. Wszyscy się tylko na nas wyżywają.. ciągle jakieś ale. Dzisiejszy dzień przeszedł moje wszelkie oczekiwania. Denerwował mnie chyba każdy. Nie chcę.. nie chcę kontaktu z ludźmi.. nie no nie wiem co ja piszę. Wszystko się pieprzy i jest dziwne.. nie takie jak kiedyś. Akurat kilka miesięcy przed końcem gimnazjum wszystko się po prostu sypie i sama nie wiem co z tym zrobić i czy w ogóle coś się jeszcze da. Chciałabym, nawet bardzo. Jutro ten cały wieczorek z muzyką.. kompletna klapa.. i trzeba siedzieć od 18 do 21:45. 
Chcę już weekend żeby się wreszcie położyć, pomyśleć w spokoju, oglądać film.. nudzić się. Chcę już po prostu spokoju i ciszy. Tyle dobrze, że następny tydzień może będzie chociaż troszeczkę lepszy. Mógłby.. 
Chcę wtorek.. Nie wiem kiedy napiszę coś jeszcze.. jak będzie net. HEJ.




Cześć momencie w moim życiu, którego nie jestem w stanie opisać nawet najbardziej słonymi łzami, którymi karmię codziennie złudzenia, że będzie dobrze. Witam cię w moich skromnych progach. Rozgość się. Zaraz przygotuję pościel, zgadując, że pozostaniesz na długo.

piątek, 22 lutego 2013

Napisała jego inicjały w sercu na zaparowanej szybie autobusu.


Już piątek. Nie dobrze..jeszcze weekend i szkoła. Jakoś sobie nie wyobrażam wstawania o 6..a raczej o 5:55. Nie wyobrażam sobie tego, że będę musiała się uczyć. Nie wyobrażam sobie znowu tych cholernych obowiązków. No cóż, muszę się spiąć, nie oglądać się na innych. Ostatnie dni było dość udane. Party hard z dwoma głupkami, wreszcie ogarniałam. Wczoraj odpoczywałam cały dzień i leżałam w sumie bez ruchu, bo strasznie bolały mnie nogi..dziwnie się ostatnio dzieje z moim zdrowiem. Tabletki przeciwbólowe i mam ich już serdecznie dość. Dziś ledwo pojechałam do SCC, ale jestem zadowolona, nawet bardzo. Napisałam ledwo..bo nogi dalej dają o sobie znać, a żebym się jeszcze bardziej cieszyła doszły do tego jeszcze ręce.. za niedługo w ogóle się nie ruszę..albo będę ćpała tabletki przeciwbólowe, OK. Chyba powinnam jechać na te jakieś tam badania, zobaczę. Nie mam siły na nic i oczy mi się zamykają. Gdyby to wszystko było takie proste do zapomnienia, odzwyczajenia się, pieprzenia tego co było kiedyś. Gdyby. 


wtorek, 19 lutego 2013

To cholerne uczucie, kiedy wydaje Ci się, że masz coś w dupie, a tak naprawdę boli Cię to zajebiście mocno.


Moje biedne włosy, no ale.. Już się lepiej czuję, nie biorę antybiotyku z czego się bardzo ciesze, bo go nienawidziłam. Wreszcie czuję, że są ferie..ale śnieg pada, a ja tak strasznie nie lubię śniegu. Cholera. No trudno, jakoś sobie jutro poradzimy z Kindzią i D. W sumie to chcę już jutro i godzinę 17. Nie wiem o czym pisać..boże nie napiszę nic na pewien temat, po prostu nie mam już siły się denerwować zachowaniem pewnych osób. Po co ma być dobrze, lepiej się czepiać o wszystko żeby doprowadzić do kłótni. Pozdro, zajebisty tok myślenia. Zmądrzałam po pewnej sytuacji, więc nic więcej nie będę pisać, nie warto. 
Jeszcze w sumie środa, czwarte, piątek i sobota..bo niedziela pewnie minie niezauważona, jak zawsze i znowu będzie szkoła, zadania domowe, kartkówki, sprawdziany, prace klasowe..aaah a przydałoby się podnieść średnią. Żeby tak mnie nikt nie denerwował to by było bardzo spoko. Jakoś nie chcę myśleć o powrocie do szkoły, na samą myśl o spotkaniu pewnych osób, a może raczej osoby robi mi się niedobrze..chociaż źle to określiłam, bo raczej przykro. Ło dobra, będzie jak będzie. 

***
Nie zliczysz, ile razy mówiłaś, że jest okej, a tak naprawdę rozpierdalało cię od środka. Nie zliczysz, ile razy uśmiechnęłaś się, chociaż miałaś ochotę płakać jak dziecko. Nie zliczysz, ile razy oszukiwałaś samą siebie, że on cię kocha. Nie zliczysz, ile razy spierdoliłaś coś, na czym ci cholernie zależało. Nie zliczysz, ile razy miałaś ochotę umrzeć, zapaść się pod ziemię, po prostu zniknąć. Nie zliczysz, ile razy tak bardzo pragnęłaś być szczęśliwa, a za każdym razem znowu coś stawało ci na drodze.



czwartek, 14 lutego 2013

Błędy można popełniać, ale trzeba liczyć się z ich skutkami.


Nie lubię walentynek. Nie lubię tego dnia.. W dupie mam te wszystkie szczęśliwe pary i dla jasności : nie zazdroszczę im niczego! Nie lubię tego dnia z zupełnie innego powodu. A to wszystko przez Kindzię i to pluszowe serduszko.. ciekawa jestem..bardzo ciekawa czy gdyby nie to.. To jak by było teraz.
Lubię sobie tak myśleć i się sama wkurzać, no cóż taka już jestem. Dobrze, że są jeszcze takie downy.. które mi humor poprawiają. A Domel mi macha przez okno :D 
No to tylko jak przestanę brać antybiotyk to będzie ok, bo plany są. 




wtorek, 12 lutego 2013

Najgorsze jest to, że nie panujesz nad tym, gdy się od kogoś uzależniasz.


Oooo jaaaa cieee.. idę umrzeć. Wychodzi na to, że umiem tylko narzekać, ale walić to. A więc byłam dziś u lekarza i fryzjera i jestem dość załamana.. Przez tydzień muszę brać antybiotyk co jest wprost wspaniałą wiadomością. Na sam widok syropów robi mi się nie dobrze. Pięknie! W dodatku nie mogę patrzeć na włosy, bo wydaje mi się.. że są za krótkie, co za żal. I tak źle i tak nie dobrze. Czyli ten tydzień spędzę w łóżeczku, pod kocykiem, z herbatką, oglądając film..itd. W drugi tydzień musi być lepiej..
Nie wiem o czym pisać.. bo jedyne co mi przychodzi na myśl to: źle się czuję. Wydaje mi się, że będę teraz częściej pisać, może wreszcie. Hej.



niedziela, 10 lutego 2013

Zazdrość sprawia, że ludzie tak często ranią innych.


O tak moje piękne kolorowe włosy, już niedługo mam nadzieję. Muszę coś z nimi zrobić przez ferie: podciąć, zafarbować i mieć spokój. Przez te dwa..dobra trzy dni strasznie, ale to strasznie się nudzę..chodzę z jednego konta do drugiego i sama nie wiem co mam ze sobą zrobić.. Chętnie bym wyszła..gdziekolwiek, ale strasznie się źle czuję. Do wczoraj było jeszcze w miarę, ale dziś doszła jeszcze gorączka. I w tym miejscu pragnę pozdrowić wszystkich zdrowych ludzi środkowym palcem, bo tak. Ja nie wiem czemu mam aż takiego pecha w tym roku..wszystko jak się nie pieprzy to jestem chora, ciągle mnie coś boli, pełno kłótni. Jak cały rok ma tak wyglądać to na wstępie piszę: chujowo pozdrawiam. Nie no weźcie.. muszę być zdrowa, bo w piątek szykuje się coś. We wtorek chcę wbić do fryzjera no i w ogóle muszę się spotkać z Matim i Kiczą itd. Faszeruję się tabletkami ale czuję się jeszcze gorzej. Po prostu, wiecie co? Możecie mi pozazdrościć. Siedzę, a w zasadzie leżę umierająca z laptopem i słucham sobie tomorrowlandu..i chcę tam pojechać (kiedyś na pewno)... Myślę o tym co się wydarzyło, chociaż dobrze wiem, że nie powinnam, bo po prostu będzie wtedy lepiej dla mnie.. nie będę rozpamiętywać wszystkiego ze łzami w oczach, ale niestety bywa inaczej. Chcę być silna, muszę być silna. Szok, może teraz będę pisać częściej z tych nudów. A co tam..za kilka miesięcy będę miała chociaż co czytać. Dobra heeej. 

piątek, 8 lutego 2013

Żyjąc pokaż że masz do tego powód.


Znowu mnie dawno nie było..Nawet po tak długim czasie nie wiem o czym pisać, chociaż w sumie tyle słów nasuwa mi się teraz na myśl. Chciałabym tyle napisać, ale nie mogę. Ten tydzień jest po prostu okropny, bo nie wiem jak to inaczej nazwać. Jedyny plus tego wszystkiego jest taki, że sporo się dowiedziałam i teraz już chyba wiem na czym stoję.. szkoda tylko, że dowiedziałam się w taki sposób..no ale w jakiś chyba musiałam. Z resztą co ja pisze.. jakie dowiedziałam się, ja się po prostu przekonałam kto kim jest. Jezu, nie to nie ma sensu. Serio chyba lepiej będzie jak nie będę o tym pisać, myśleć, mówić i w ogóle.
Wreszcie ferie, wolne, odpoczynek. Dziś nie poszłam do szkoły, bo nie..bo po co. Wyspałam się, bo wstałam po 13..jakie to piękne. Ale ostatnio nie mogę spać..leżę, myślę, słucham muzyki.. to jest cholernie męczące.. eh. Dobrze, że czasem mam z kim popisać, z jakimś głupkiem...heheheheszki. Co do ferii to sama nie wiem co będę robić..wiem, że dwie nocki będą i muszę się spotkać z kimś. OK.
Idę dalej słuchać muzyki i myśleć. Postaram się tym razem pisać częściej. 



Nie zliczysz, ile razy mówiłaś, że jest okej, a tak naprawdę rozpierdalało cię od środka. Nie zliczysz, ile razy uśmiechnęłaś się, chociaż miałaś ochotę płakać jak dziecko. Nie zliczysz, ile razy oszukiwałaś samą siebie, że on cię kocha. Nie zliczysz, ile razy spierdoliłaś coś, na czym ci cholernie zależało. Nie zliczysz, ile razy miałaś ochotę umrzeć, zapaść się pod ziemię, po prostu zniknąć. Nie zliczysz, ile razy tak bardzo pragnęłaś być szczęśliwa, a za każdym razem znowu coś stawało ci na drodze.