czwartek, 30 kwietnia 2015

Wash away all the things you’ve taken.


Ostatni wpis w kwietniu. Nie ma co. Trzeba się skończyć obijać. Zostały tylko dwa miesiące na ogarnięcie. 
Mimo wszystko wierzę w to, że jakoś dam rady. Czasem oczywiście są chwile zwątpienia, ale mknę dalej nie patrząc na nic. Chwilami trzeba mieć gdzieś wszystko. Już dawno przekonałam się, że to coś najlepszego co mogę zrobić. Wreszcie nadeszła tak cholernie wyczekiwana majówka. Aż dwanaście dni wolnego, oczywiście tylko i wyłącznie przez mój kaprys, ale no potrzebuję chyba trochę więcej czasu na odpoczynek. Potrzebuję się w końcu tak porządnie wyspać, wynudzić, obejrzeć film w samotności cokolwiek. 
Potrzebuję też spędzić dużo czasu z moim ukochanym, bo widywanie się trzy razy w tygodniu to stanowczo za mało. Mam nadzieję, że te wolne tak szybko nie minie i będę w stanie zrobić wszystko co sobie zaplanuje. Powoli do przodu. Jakoś to będzie. Powtarzam sobie to codziennie i muszę się tego trzymać. 
Trzeba się zaraz położyć, bo dzisiejszy dzień taki jakiś wyjątkowo senny. Jutro nie mam pojęcia co się będzie działo, nawet o tym nie myślę. 








poniedziałek, 27 kwietnia 2015

Porysował czas ramiona.


Czasem chciałabym przestać myśleć. Przestać rozmyślać o tym co było i o tym co będzie. Zwyczajnie się boję przyszłości, ale jeszcze bardziej przeraża mnie przeszłość. Nienawidzę wspominać. Chociaż, zależy co wspominam. Trochę beznadziejnie. Trochę się poddaję, znowu. Nie lubię jak to wszystko do mnie wraca, bo mój humor wtedy sięga dna i wodorostów. Trzeba jak najszybciej zmienić nastawienie. 




poniedziałek, 20 kwietnia 2015

Trzynaście dni ma tydzień, trzynaście miesięcy rok, trzynaście długich godzin od rana po noc.


Ostatnio nie mam czasu i chęci na dodawanie tutaj czegokolwiek. Cały czas tylko szkoła, lekcje, szkoła, sprawdziany, szkoła, kartkówka, lektura i inne dziadostwa. Szkoda gadać. Dobrze, że zostały jeszcze dwa miesiące. Niestety oznacza to też coraz mniej czasu na ogarnięcie się. Mimo wszystko ostatnimi czasy nie ma źle, oby już do końca drugiej klasy tak było. Krótko mówiąc nie mogę się tak łatwo poddać. 
Szkoła szkołą. Ciągle coś trzeba robić, nie ma ani jednego dnia na odpoczynek. Z miłą chęcią kładłabym się prosto do łóżka po powrocie, ale potem już niczego nie zrobię. Wystarczy, że po godzinnej drzemce jestem nieprzytomna i nie mam pojęcia co ze sobą zrobić. Mam nadzieję, że jako wytrzymam te parę tygodni. 
Nie mam pojęcia o czym pisać. Moja wena się na dziś wyczerpała po rozprawce na badaniu wyników z polskiego. Modlę się o to, żeby to jakoś zaliczyć. 
Pogoda coraz lepsza, chociaż różnie to bywa. W sobotę padał śnieg, dziś jest nawet w porządku gdyby nie ten wiatr, który chce dosłownie urwać głowę. Ehh, chcę już gorąc i ogromną ilość słońca. 
Niechęć do wychodzenia z domu powróciła, co gorsze niechęć do ludzi chyba też. Sama nie wiem czemu. Jakoś tak chwilami jest dziwnie i tracę na wszystko ochotę. Nie lubię tego uczucia, ale nie potrafię z nim walczyć, no trudno. 
Z dnia na dzień wydaje mi się, że się układa coraz bardziej znowu. Wszystko powraca do normy. Mniej rozmyślam nad tym wszystkim, powoli chyba zapominam. Chciałabym. 
Na co teraz najbardziej czekam? Chyba na majówkę? Święta już były, więc teraz czas na majówkę. Na parę dni odpoczynku. 
Zęby bolą od aparatu, co chwilę robią się rany w nowych miejscach.. ale w sumie już się przyzwyczaiłam do tego żelastwa w mojej buzi. 
Chciałabym tyle napisać, ale nie umiem tego dobrać w słowa, a szkoda. No cóż, trudno. Muszę napisać obszerną pracę domową z polskiego, pouczyć się na matematykę i hiszpański. Jakoś ogarnę, chyba. Muszę się położyć wcześniej spać, bo ostatnio nie jest zbyt ciekawie z moimi stawami i zdrowiem. Nienawidzę tego. Tak czy siak, nie tracę nadziei, że z dnia na dzień będzie lepiej. 




czwartek, 2 kwietnia 2015

Szczęście rzadko bywa nagrodą, częściej jest niespodziewanym prezentem.


Na chwilę obecną to moja ulubiona piosenka. Nie ma dnia, żebym nie przesłuchała jej z co najmniej dziesięć razy, eh. Wreszcie mamy wolne, tak strasznie wyczekiwane wolne. Dziś już minął pierwszy dzień, a ja w sumie nie zrobiłam nic konkretnego. Miałam jechać na zakupy, ale pogoda ciulata (śnieg, deszcz, wiatr.. super wiosna) więc postanowiłam jednak zostać w domu. Poczytałam drugi tom lalki i tak wiem, że nie zdążę jej przeczytać na wyznaczony termin, trudno. Posprzątałam, z własnej nieprzymuszonej woli.. dziwne. Teraz siedzę, słucham sobie muzyki i rozkminiam nad życiem, czyli typowy nudny dzień. 
Co do ostatnich dni, to były dosyć ciężkie i dziwne? Nie wiem jak to nazwać. W szkole tak sobie, jak zawsze. Powiem tak, dupy nie urywa. 


Ahh, no tak pawie zapomniałam, że mamy już kwiecień. Powinnam podsumować ostatni miesiąc. A więc, nie działo się nic ciekawego, nic co zwróciłoby szczególną uwagę. Krótko mówiąc nudny miesiąc, bez wzlotów i upadków. Chyba. Może zmieniło się tylko to, że nastąpiło pare zmian. Nie lubię rozkminiać o przyszłości, a marzec na chwilę obecną jest dla mnie przeszłością. Tak w ogóle, to zadziwiają mnie ludzie, którzy mieszają się w cudze życie, ale jeszcze bardziej zadziwiają mnie ludzie którzy wymyślają niestworzone rzeczy, na temat osoby, której zupełnie nie znają. Dobra, są ludzie i parapety i tego się trzymam, bo niestety ostatnio często się to sprawdza. 
Mam nadzieję, że kwiecień będzie ciekawszy, że wydarzy się dużo więcej niż w marcu. Oczywiście w pozytywnym sensie. Czas szybko leci, ale to dobrze, coraz to bliżej moje upragnione wakacje. Cudownie. 
No, co tu dużo pisać. Jest dobrze, w miarę. Stwierdziłam, że jest tak dobrze, tylko dlatego, że mam przy sobie najważniejszą osobą na świecie, która jest najcudowniejszą osobą żyjącą na tym świecie. Fajnie, jest być zakochanym. Mimo wszystko. 
Dobra, koniec pieprzenia, idę jeść.