niedziela, 23 listopada 2014

Nie ma co gdybać, od tego chce się rzygać.




Cudowna piosenka, pomyśleć, że wpadłam na nią przypadkiem na yt. 
Późno już, ale dodam coś.. w końcu dawno tutaj nie pisałam. Nadszedł chyba najwyższy czas żeby podsumować ten tydzień, bo mamy już niedzielę. O dziwo nie wytrzymałam całego tygodnia w szkole i zdarzyły mi się dopiero drugie w tym roku szkolnym wagary. Tak czy siak wyszły mi na plus puki co. Była też rocznica z misiem.. Co tu dużo mówić, minął cudowny rok. W szkole.. hmm szczerze mówiąc beznadziejnie, albo nawet gorzej niż beznadziejnie. Dawno nie miałam jej tak dość jak obecnie. Kompletnie nie chce mi się uczyć, nawet jak już próbuję coś ogarnąć to nic nie wchodzi mi do głowy, skupiam się na czymś innym tylko nie na danym przedmiocie. Nie wiem czemu tak jest, może po prostu już potrzebuję przerwy. Bardzo czekam na święta, cholernie na nie czekam.. 
Właśnie.. nadszedł w końcu ten 21, czyli półmetek. Przyznam szczerze, że nie miałam ochoty nigdzie iść. Mój trzeci raz na sosnowcu nie zakończył się zgubieniem, sukces. Było inaczej, ale całkiem fajnie. 
Powrót był zdecydowanie najgorszy. Czekanie dwie godziny na tramwaj, potem na busa. Tak czy siak najprzyjemniejsze było napicie się gorącej herbatki z cytrynką w łóżku ok. godziny piątej. Pobudka o 12 i śniadanko. Wszystko by było w porządku, gdyby nie to, że teraz mam za swoje.. Gorączka i te sprawy. 
Dziś jak nigdy spałam do 13, rekord chyba. Budziłam się w sumie, ale miałam wrażenie, że już zostanę w tym łóżku przez cały dzień. Brak sił i chęci na postawienie nogi na ziemi. Tak czy siak jak zawsze głód mnie zmusił do wstania. 
No i tak siedzę, nie robię nic sensownego. Gorączka i ból głowy nie daje mi normalnie funkcjonować. Lekcje też nie ogarnięte, jak zawsze w sumie. Za duże rozkminy jak na dzisiejszy dzień. 
Dobra nic nie zrobię, tak będzie chyba lepiej.. nie wiem. 
Jutro na 10, cudownie.. szkoda tylko, że muszę tam siedzieć do 15:10. Odechciewa mi się żyć jak myślę o tym tygodniu. W czwartek znowu czeka mnie kontrola w szpitalu, to się robi powoli nudne i męczące. 
Najgorsze chyba w tym wszystkim jest to, że ani trochę nie chce mi się spać, a tu o 7 muszę wstać. Już się boje tych myśli. Leci 'droga bez powrotu' w tv, obejrzę sobie i do łóżka. Czeka mnie dość ciężki do ogarnięcia tydzień. Wolę chyba o tym nie myśleć. Co będzie to będzie. 



niedziela, 16 listopada 2014

Błądzę myślami po krainie wspomnień, błądzę szukając miejsca gdzie zapomnę.


Już niedziela. Jak ten czas szybko leci. Chciałabym mieć chociaż jeszcze jeden dzień na odpoczynek, żeby nie musieć zapieprzać na ten już dawno znienawidzony Będzin. Znowu mam ochotę przestać chodzić do szkoły, tak mi się cholernie nie chce tam siedzieć i wysłuchiwać codziennie tego samego, że się nie uczymy.. Bo ja pewnie mam tylko jeden przedmiot i nie mam życia, bo pewnie po powrocie do domu mam siadać do lekcji. Tak mnie to denerwuje, że jak słyszę co lekcje to samo i dostaje kolejne prace domowe etc. to mam ochotę wstać i wyjść i już nigdy tam nie wrócić. Beznadziejne to wszystko. 
Chcę już przerwę świąteczną, żeby siedzieć całymi dniami na dupie i wpieprzać co chwile coś dobrego i żeby nie myśleć o tej pieprzonej szkole. Potrzebuję tego już i to tak bardzo potrzebuję. 
Po tym jak wczoraj zmarzłam jest mi do tej pory zimno. Nie umiem się w ogóle rozgrzać. Tak czy siak sobota się bardzo udała. Dawno się tyle nie uśmiałam. Dobrze jest się tak czasem oderwać od szarej rzeczywistości. Nie umiałam z tego wszystkiego wstać dziś z łóżka, ale raczej chyba nie będę chora, mam nadzieję. Rozkminy z rana też miałam konkretne. Aż się boję tego co mi siedzi w głowie. No niestety chyba zostanie to ze mną już do końca życia.. będę sobie to przypominać co jakiś czas. Co się stało to się nie odstanie. 
Już prawie 15 a ja nic konkretnego jeszcze nie zrobiłam. Powinnam otworzyć książki i się wziąć za robotę, ale mi się nie chce.. nic mi się nie chce. Najchętniej bym się położyła i leżała tak przez cały dzień, żeby tylko ktoś mi przynosił co jakiś czas gorącą herbatkę z cytryną, no marzenie. Jutro 8h wytrzymać, to będzie cud. 
Trzeba powoli się za coś wziąć. Spałam ok.9 godzin, a i tak oczy mi się zamykają. Dziwnie się robi. 
Idę sobie zrobić kolejną herbatkę i chyba wyjebka będzie, nie wiem.. nic nie wiem. 







poniedziałek, 10 listopada 2014

Trzymać go za rękę i zwalczać największe problemy.



Rozjebała mnie ta piosenka i to tak konkretnie. Teraz będę jej słuchać co chwile przez jakieś dwa dni. W sumie późno już, a ja postanowiłam coś dodać i nie wiem dlaczego. Jakaś taka nagła wena, chociaż nie, bo nie mam niestety weny. Ta piosenka mnie rozprasza, bo zamiast myśleć o tym co mam napisać i że powinno to być coś konkretnego to sobie nucę i takie tam. Długi weekend, chociaż sama sobie go zrobiłam, a zapieprzałabym dziś na Będzin do tej głupiej szkoły, na dwie lekcje, czyli na znienawidzony polski i znienawidzoną mate, której ostatnio nie ogarniam, ale to tak już totalnie. Piękny płoteczek z jedyneczek jest. No co zrobisz. Ja sobie już chyba sama tak lubię utrudniać życie i robić sobie coraz to więcej zaległości. Po prostu zapominam o szkole, jak jest wolne, albo jak postanawiam nie iść do szkoły to kompletnie zapominam o tym, że istnieje takie coś jak szkoła. Taka sobie jestem dziwna, nic nie poradzę. Nawet mama dzisiaj to potwierdziła, ehh. Czyli do szkoły tylko w środę i piątek, bo w czwartek kolejna kontrola i mam nadzieję, że może nie będzie jak tydzień temu, ale no.. nic. Kolejny tydzień trzeba będzie przechodzić cały. Przeżyję, znaczy no chyba, bo nie wiem sama. Jestem ostatnio nieprzewidywalna dość. 
Planuję sobie rzeczy, które mam zrobić.. a potem i tak kompletnie nic z tego nie wychodzi. Złapałam ostatnio takiego ogromnego lenia, że nie wiem co się dzieje. Chyba ta pogoda tak na mnie działa i wszystko w sumie. Najchętniej siedziałabym całymi dniami w domu, pod kocykiem albo kołdrą z masą jedzenia, laptopem i dobrym filmem w tle, ewentualnie dobrą muzyką. Taka kompletna wyjebka na wszystko. Brakuje mi tego cholernie, tego uczucia, które towarzyszy mi calutkie wakacje. Z leksza beznadziejnie, ale jeszcze trzeba trochę na to poczekać i trochę pocierpieć w tej pieprzonej szkole.. To chyba mnie najbardziej boli. Ta myśl, że z dnia na dzień jest coraz więcej do ogarniania. 
Cały weekend nudny i leniwy, czyli standard. Dziś rano zakupy, prezent dla pałki Kingi kupiony. Generalnie dobry dzień. Potem z misiem, trip. Jeszcze lepiej. Czego chcieć więcej.. Mam wszystko. 
No gdyby jeszcze oceny były lepsze to już w ogóle by było cudownie i gdybym się tak wszystkim nie wkurwiała, ale nie można mieć wszystkiego, muszę się z tym w końcu pogodzić, chyba najwyższy czas.
Chyba najwyższy czas powoli zmierzyć ku łóżku.. 




sobota, 8 listopada 2014

Słowami także można uderzyć. Nawet silniej niż pięścią.


No i mamy wreszcie weekend. Nie wiem czemu tak było, ale ten tydzień okropnie mi się dłużył. Każdy dzień jakby nie miał końca, a w szkole myślałam, że zwariuję. Pomijając fakt, że było nie do ogarnięcia. No i nie ogarnęłam. Typowo, przyzwyczaiłam się. Są przedmioty, z których mi po prostu jest nie dane mieć dobre oceny, choćbym nie wiem ile siedziała przy książkach. Beznadzieja z leksza, ale jest sobota i nie mam zamiaru myśleć o nauce. W czwartek wolne, chociaż tyle. Kolejna kontrola znowu w czwartek. Sama nie wiem, czy jest jakaś poprawa, czy nie.. powinnam się już chyba do tego przyzwyczaić powoli. 
Dziś też ciężki dzień, mało snu, potem do szpitala na czeladź, potem do domu i tak siedzę od 16 na dupie przed tym ekranem i nie mam co robić. Spodnie zamówione, tyle dobrze.. boże żeby się chociaż do nich zmieścić. Mam ochotę oglądnąć jakiś fajny film, ale oczywiście i tak tego nie zrobię, bo mi się nie chce. 
Zjem coś, ciągle jestem głodna. Tak, muszę koniecznie zrobić sobie coś do jedzenia, ale to za chwilę. 
Chcę przeżyć w tej szkole do świąt, nie wiem jak to zrobię, bo coraz bardziej mam tego wszystkiego dość i najchętniej siedziałabym całymi dniami w domu. Już wolę się nudzić niż siedzieć w szkole i użerać się z nauczycielami, nauką i tymi zidiociałymi ludźmi. Szczerze to nienawidzę udawać, że kogoś lubię.. ale najbardziej chyba nienawidzę być sztucznie miła dla osoby, której nie lubię. Nawet nie zdawałam sobie sprawy z tego jakie to jest cholernie trudne.. tak czy siak w tych czasach muszę to praktykować dzień w dzień, no chociaż w szkole. Tak to już jest. Robię co mogę, żeby jakoś wytrzymać i nie wybuchnąć. Chociaż ostatnio zauważyłam, że i tak coraz częściej potrafię się opanować i przemilczeć niektóre sprawy, nie wiem czy na dobre mi to wychodzi, szczerze w to wątpię, ale takie życie. Fałszywość w tych czasach nie ma granic, tak jak kurestwo.. ale ciiiiiii. Nie wiem czemu mnie ostatnio bierze na takie dość dziwne rozkminy. Chcę piątek za dwa tygodnie... ale z drugiej strony nie chcę, bo jak zaczynam o nim myśleć to się stresuje i nie potrafię wytłumaczyć dlaczego. Może po prostu nie będę o tym myśleć, oo. 
Poza tym wszystkim, chyba jest lepiej. Nie wiem. Chwilami jest dziwnie, bardzo dziwnie. Nie chcę żeby się to powtórzyło drugi raz, nie chcę tego dziwnego uczucia w środku. Czasami chciałabym się zapaść pod ziemię, chociaż na te jakieś 20 min. Zniknąć, zamknąć oczy, nie myśleć. No nic, mam nadzieję, że za tydzień mnie to nie spotka znowu.. ale znowu z drugiej strony chcę. Głupia sytuacja. 
Idę sobie zrobić coś do jedzenia, bo ostatnio tylko jedzenie mnie rozumie i spędza ze mną najwięcej czasu. Ćwiczyć znowu zaczęłam, ale zobaczymy na jak długo, chociaż muszę przyznać, że moja determinacja co do tego jest ogromna. Zobaczymy za jakiś czas jak się życie potoczy. 




mniami



sobota, 1 listopada 2014

Bez smutku nie zaznalibyśmy smaku radości.



Tak więc witaj listopadzie. Mam nadzieję, że ten miesiąc będzie chociaż o połowę lepszy od poprzedniego. Zapowiada się dość dobrze, chociaż ciężko powiedzieć. Wiem, że praktycznie to wszystko będzie zależeć ode mnie i to jest chyba w tym wszystkim najgorsze, bo ja zmieniam zdanie z godziny na godzinę. Niestety zauważyłam, że w tym roku niestety tak już mam. Nie chcę uczestniczyć w żadnych większych wydarzeniach etc.. a jak już to robię, to zastanawiam się milion razy nad tym. W tamtym roku tak nie było, liczył się spontan, mam nadzieję, że w nadchodzącym roku będzie tak samo. Niech ten rok się już skończy. Niech te dwa miesiące miną jak najszybciej, bezproblemowo, niech będą udane, pełne dobrej zabawy. Na razie w to wszystko wierzę, że to ma szansę się udać, ale wiem.. jestem tego pewna, że za moment zacznę się nad tym wszystkim zastanawiać. To wszystko siedzi we mnie, w mojej psychice. Zrobiłabym wszystko żeby zmienić swoje nastawienie do ludzi, życia.. ale przede wszystkim do samej siebie. Muszę w końcu zrozumieć, że nikt nie jest idealny, każdy ma wady i każdy popełnia błędy. Puki co zero motywacji, zero kroków w tym, dobrym kierunku. Może jak powoli ogarnę wszystko co się dzieje wokół mnie, to potem zajmę się tym co dzieje się w środku mojej osoby. To dziwne, ale powtarzam to sobie praktycznie co roku i kompletnie nic z tego nie wychodzi. Ciągle to samo, zero dystansu. Dziwną osobą jestem, ale pewne jest to, że nie chcę tak żyć. Nie chcę żyć problemami, tym wiecznym czepianiem się siebie. Chcę cieszyć się chwilą, chcę cieszyć się z małych rzeczy, bo na chwilę obecną, nie potrafię się cieszyć z niczego. Ja to się w sumie dziwię, jak niektóre osoby ze mną wytrzymują i czy tylko udają, że jest wszystko okej. Być może nigdy się tego nie dowiem, ale trudno. Wiem, że gdyby nauka przychodziła mi łatwo to by było o niebo lepiej. O jeden ogromny problem lżej. Marzenie, tak to nigdy nie będzie i chyba już najwyższy czas się pogodzić z faktem, że żeby mieć w miarę przyzwoite oceny trzeba zapieprzać i to cholernie ciężko zapieprzać. Chciałam tylko napisać, że chcę aby ten miesiąc był jednak dobrym miesiącem, mimo tego, że w poprzednim nie było jakoś bardzo źle. Zostanie mi z niego kilka miłych wspomnień, jak nie tylko i wyłącznie jedno, chociaż mogłabym polemizować z tym, że to będzie należeć  do jednych z milszych wspomnień. Niech po prostu będzie dobrze i niech się wszystko układa, nie wiem czy to tak wiele ale zaczynam sądzić, że chyba jednak tak skoro ciągle o to proszę, a poprawy jakiejś znaczącej nie widzę. Może z czasem.. 
Koniec z dodawaniem wpisów codziennie, teraz będę musiała znowu zakuwać itd. Kop w dupe by się przydał, żeby się jakoś pozbierać, ale nie wiem czy cokolwiek by zadziałało. No cóż. Późno już, pójdę zaraz do łóżka tylko obejrzę do końca jakiś film na tvn, co z tego, że jestem ciągle wpatrzona w ekran lapka a w uszach mam słuchawki i słucham muzyki a z filmu kompletnie nic nie wiem. A właśnie przypomniało mi się właśnie, że f&f 7 będzie w kinach w kwietniu i już się nie mogę doczekać i już wiem dlaczego taka podekscytowana jestem.. zwiastun już jest, no także ten, jeszcze 6 miesięcy, cholera jak długo. Ehhh spokojnie wytrzymam, bo wiem, że warto. Dobra, za bardzo się rozpisałam.