sobota, 29 sierpnia 2015

niedziela, 23 sierpnia 2015

And now I know my heart is a ghost town.


Wakacje powoli dobiegają końca, albo raczej bardzo szybko niestety. I co teraz? Gdzie moje książki i zeszyty? Gdzie chęć na szkołę? Dobra wale to, jeszcze tydzień. Ostatnie dni nawet dobre, nie narzekam w pewnym sensie. Tak czy siak co z tego. Zupełnie inaczej jest jak się wyjdzie z domu, a zupełnie inaczej jak się siedzi samemu w czterech ścianach. W domu się za dużo myśli, wspomina.. to wszystko męczy. Na dłuższą metę tak się nie da, to jest chyba nie do wytrzymania. Przynajmniej jak dla mnie. Najgorzej jest chyba gdy już stracisz nadzieję na poprawę. Gdy zdasz sobie sprawę z tego, że najprawdopodobniej już nie będzie tak jak było. Ja nie chcę zaczynać nowego rozdziału. Chcę wrócić do tego co było i tak już zostanie. Nie zmienię zdania, nie chcę i nie potrafię. Boję się. Zobaczymy jak to będzie. 










niedziela, 16 sierpnia 2015

Przeciąg trzaska złudzeniami.



Połowa sierpnia za nami. Strasznie mnie to przeraża. Boję się września jak nigdy dotąd, ale stop nie myślę o tym nawet, mam teraz inne zmartwienia na głowie. Jazdy mi dobrze idą, już się oswoiłam ze wszystkim. I to na tyle jeśli chodzi o dobrze rzeczy. Jednym słowem nudy i beznadzieja. Najgorsze co może być to leżenie w nocy i rozmyślanie, wspominanie. Najgorzej, nie polecam. Tak czy siak, niestety nie mam czasem na to wpływu. Mam nadzieję, że wszystko wróci do normy. Po prostu tęsknię za tym jak było kiedyś.. Dobra trzeba korzystać z tej resztki wakacji. Może będzie parę zmian, oby. Teraz czas porozwiązywać sobie trochę testów na prawko i posprzątać. 




niedziela, 2 sierpnia 2015

It’s gonna be everything and everything, we’re meant to be.





Czyli już sierpień. Przeraża mnie to jak strasznie szybko leci ten czas. Nim się obejrzę będzie już wrzesień i co wtedy? Wolę nie zadawać sobie tego pytania, puki co chociaż, bo jak tylko zaczynam myśleć o szkole to przechodzą mi ciarki po całym ciele i mam ochotę zapaść się pod ziemię. 
Niedzielę jak to niedzielę spędzam na siedzeniu na dupie i opieprzaniu się. Chociaż jestem z siebie dumna, bo poćwiczyłam i opisałam kolejne trzy motywy z polskiego, w końcu praca domowa na wrzesień sama się nie napisze, niestety. Co do lipca to tak szczerze mógł być lepszy ale.. no właśnie zawsze jest jakieś ale. Był po prostu nudny i monotonny. Oby sierpień chociaż trochę był lepszy, w co wątpię. Ostatni tydzień mimo wszystko na plus. Wczorajszy dzień najlepszy. Nie licząc jazd. Cofam to co ostatnio napisałam. Koszmar jednym słowem i jeden wielki stres. Już mi się nie podoba. Tak czy siak muszę się zaprzeć w sobie i zacząć robić coś w końcu tak, żeby wychodziło na dobre. Przecież w końcu musi się ułożyć i wiem, że samo z siebie się tak nie stanie. Czas działać, żeby potem nie było za późno. Dobra jak to w niedziele czas na film i dużą porcję jedzenia.