środa, 31 grudnia 2014

Czas płynie, trzeba nauczyć się płynąć razem z nim.


Ten wpis miałam dodać już dawno temu, ale gdy tylko wszystko napisałam i chciałam dodać jakimś dziwnym sposobem nic się nie dodało. Tak czy siak mamy już ostatni dzień tego roku i wypada mi coś tutaj dodać. Święta minęły dość szybko, nic ciekawego się nie działo, no jak to w święta było zwyczajnie nudno i oczywiście z dużą ilością jedzenia. Chociaż przyznam, że wyjątkowo w te święta nie miałam apetytu. 
I tak sobie dni mijały aż do dzisiejszego dnia. A od rana zapieprzanko w kuchni. Sałatka i ciasto zrobione, jestem z siebie dumna. 
Strasznie szybko zleciał mi ten rok. Przecież chwilę temu był tamten sylwester, pamiętam to jak dziś. 
Jaki był 2014? W sumie ciężko mi jest to określić jednym słowem. Był dziwny, zaskakujący, chwilami wspaniały. Cholernie dużo się działo, chociaż mniej niż w 2013. Ja nie wiem, chyba już każdy rok będę porównywała z 2013. Owszem mniej się działo w tym roku, mniej imprez, mniej spontanu którego było pełno w 2013.  A dlaczego.. hmm trudno mi stwierdzić dlaczego się tak działo. Wzrosła we mnie w pewnym momencie nienawiść do świata i ludzi.. oraz chęć odosobnienia się. Dziwne, ale taka prawda. Popadłam w dziwne coś, co było spowodowane szkołą. W sumie to tak, w tym roku szkoła niszczy praktycznie wszystko. I niestety dopiero w tym roku zrozumiałam, że podjęłam złą decyzję co do szkoły. Niestety czasu nie cofnę, muszę się jakoś jeszcze pomęczyć przez półtora roku. Muszę też niestety przyznać, że ten rok nie był jakoś specjalnie udany. Problemy rodzinne, strata ukochanej kotki, która towarzyszyła mi od dzieciństwa,  powrót choroby, pobyt w szpitalu, jakieś nudne wakacje. A właśnie co do wakacji, były nudne. Na prawdę były nudne i dopiero pod koniec jakoś się rozkręciły. Jak by nie było z jednej strony chcę żeby ten rok się już skończył, bo chcę już zacząć od nowa wszystko.. ale z drugiej strony się boje, po prostu zwyczajnie się boję co teraz będzie, co się stanie i jakie zajdą zmiany ogólnie i we mnie, bo czeka mnie trochę zmian w nadchodzącym roku. Mam tylko nadzieję, że na lepsze... I co najważniejsze mam nadzieję, że ten nowy rok będzie lepszy od tego, że wydarzy się dużo więcej ciekawych i dobrych rzeczy, że będzie dużo więcej spontanu, szczęścia i że wakacje będą najlepsze z dotychczasowych nawet od tych w 2013 roku. Mam nadzieję, że zdam prawko i że jakoś ogarnę szkołę, chociaż nie ukrywam.. jest cholernie ciężko. Jakoś to będzie, musi. Postanowień nie mam, wole ich nie mieć, bo pewnie i tak z nich nic nie wyjdzie. Powiedziałam sobie, że po prostu ma być lepiej niż w 2014 i koniec. Mam przy sobie najważniejsze osoby i to się liczy. Niech tak zostanie. 
Więc skoro dziś jest ten chyba najważniejszy dzień w roku.. to trzeba zacząć powoli ogarniać siebie. A sylwestra spędzam na Dobieszowicach, czyli znowu, już trzeci raz z rzędu. Najlepiej. SZCZĘŚLIWEGO!








czwartek, 18 grudnia 2014

I uśmiechaj się często, bo na to zasługujesz.



' Tylko Ty tego nie wiesz, bo wolisz to przemilczeć
Tylko Ty, to nie tylko związki chemiczne
Tylko Ty, półksiężyc na Twoich ustach
Tylko ja podarty, jak ta czerwona chusta ' 




Jeszcze jeden jedyny dzień tej męczarni. Wytrzymam. 




poniedziałek, 15 grudnia 2014

Kilka minut samotności, a wraca tyle wspomnień.



'Co tutaj robię? Mówią, że tu jest ta szansa
By osiągnąć sukces, muszę tylko duszę dać w zastaw
Pociąg już ruszył, ja przeżuwam chuja, żywot szczura
Moja dusza wyraża się w cyfrach na fakturach
Za oknem migają chwile, czuję tylko gniew do nich
To nie życie, to w innej perspektywie trainspotting'


niedziela, 14 grudnia 2014

Życie nie jest lepsze ani gorsze od naszych marzeń, jest tylko zupełnie inne.


A więc mamy już niedzielę, więc wypadałoby coś tutaj napisać. Szkoda tylko, że chwilowo brakuje mi weny, chociaż weny to mi ostatnio bardzo często brakuje. Ten tydzień był dość dziwny. Nawet bym była w stanie stwierdzić, że bardzo dziwny. W szkole też dziwnie, ale bardziej beznadziejnie czyli standard. Jak tak pomyślę, to nie robiłam w tym tygodniu praktycznie nic jeśli chodzi o lekcje, co oznacza tylko tyle, że w tym tygodniu będzie większy zapieprz. W piątek o dziwo wpadło mi kilka dobrych ocen, co było dla mnie ogromnym zaskoczeniem i szokiem. Takie dziwne uczucie, gdy jesteśmy pewni, że napisaliśmy coś na jedynkę a dostajemy nawet lepszą ocenę niż dwa. Ooo masakra. Żebym ja tak zawsze miała, to bym zdawała z klasy do klasy bez żadnych problemów. No niestety, nie można mieć wszystkiego. 
Piętak zdecydowanie najlepszy z całego tygodnia. Świętowaliśmy urodziny Kini i Naty w ene. Najlepiej na świecie. Co tu dużo pisać, było po prostu dobrze. Wybawiłam się jak nigdy. 
Dziś chyba odespałam, bo spałam ponad dziesięć godzin. Troszkę mnie to przeraża, bo potem nie będę umiała usnąć w nocy i się będę męczyć.. a jutro pobudka przed szóstą. Ehh, no nic nie zrobię. 
Powinnam się teraz ładnie uczyć na test z polskiego, ale kompletnie nie wiem od czego zacząć, nie umiem zrobić notatek, nie mam ochoty. Chyba się poddam.. Chociaż, jeśli ktoś dobry podeśle mi notatki, to troszkę poczytam. Dobra i tak wiem, że mi to kompletnie nic nie da. Nienawidzę polskiego, nic na to nie poradzę. 
Chcę przeżyć ten tydzień, chcę żeby mi minął jak najszybciej. Chcę już te święta, jak nigdy dotąd. Potrzebuję ich teraz najbardziej na świecie. Już się nie mogę doczekać tej życiowej wyjebki. A tak w ogóle zbliżając się do końca roku będę musiała napisać jakieś podsumowanie.. ale spokojnie jest jeszcze czas. 
Więc zostały mi tylko praktycznie cztery dni, a w piętek wigilia klasowa. Spokojnie, chyba przeżyję. 
Generalnie już jest lepiej. Przestałam myśleć o jednej rzeczy, która przez ostatni miesiąc mnie bardzo męczyła. Zapominam, mam nadzieję, że na dobre mi to wyjdzie. Oby. Powoli trzeba iść do przodu, nie patrząc na nikogo. 










niedziela, 7 grudnia 2014

Nie pozwól, aby jeden płomień sparzył Cię dwa razy.





Dobra, postaram się napisać coś więcej tym razem. Więc mamy już grudzień, pominę fakt, że to już pierwszy jego tydzień, ale jak już napisałam w poprzednim wpisie ostatnio nie mam ochoty tutaj pisać. Ostatnio w sumie nie mam na nic konkretnego ochoty. To chyba taki miesiąc, że najchętniej siedziałabym w domu z kubkiem herbaty i górą jedzenia. Z daleka od szkoły i ludzi. Powiedzmy, że to taka zimowa depresja. Problemy ze zdrowiem jeszcze bardziej pogorszają sytuację. Skierowanie do szpitala, na które i tak mam wyjebane. No cóż, mam tylko nadzieję, że nie będzie gorzej.
W szkole też coraz gorzej, chociaż nie wiem czy może być już gorzej porównując to jak jest teraz, a jest koszmarnie. Ciężko jest wszystko ogarnąć. Cholernie czekam na święta, jak nigdy chyba. Chcę po prostu poczuć tą wyjebkę na wszystko. Jedyne co mnie cieszy to fakt, że nie ma jeszcze tego białego gówna za oknem, bo zimno to jest cholernie, ale chociaż nie pada śnieg. 
Boli wszystko, brzuch, plecy, kolana.. na nic dobrego to nie wskazuje ale staram się na to już nie zwracać uwagi. Generalnie co się działo ostatnio ciekawego? W sumie chyba nic aż takiego szczególnego. Może jedynie andrzejkowe warsztaty w szkole, które były dość ciekawe, potem 'dyskoteka'. Trochę śmiechu warte to wszystko, ale zawsze coś tam się działo. Od środy wolne, bo musiałam jechać znowu do szpitala, tym razem innego. Potem dalej wolne, bo gorączka i takie tam. No i tak siedzę w domu od środy. Jakoś mi to nie przeszkadza, wręcz było mi to na rękę. Najgorszy jest fakt, że jutro już trzeba iść do szkoły. Tyle dobrze, że jedziemy jutro do Katowic na wydział związany z kryminalistyką, czyli coś ciekawego. Jedyny plus. Potem muszę jakoś przeżyć te cztery dni do weekendu. Nie mam pojęcia jak to zrobię. Potem ostatni tydzień i wyczekiwane wolne. 
Może najwyższy czas zacząć myśleć pozytywnie. Sama nie wiem. 

                                       Wiem że trudno ze mną wytrzymać i właśnie to sprawia,
 że dwa razy bardziej doceniam tych którzy zawsze są przy mnie.

.

czwartek, 4 grudnia 2014

Możesz robić to co chcesz, możesz być kim chcesz, możesz żyć jak chcesz.



Dodaję wpis tylko po to, żeby napisać.. że ostatnio zaniedbuję bloga. Nie mam ostatnio chęci i czasu żeby cokolwiek tutaj napisać. Ostatnimi czasy dziwnie się dzieje, ale nie chcę mi się teraz wszystkiego opisywać. Liczę tylko na to, że będzie lepiej. 
Wolne od środy, do niedzieli tylko mam nadzieję. Może z czasem się pozbieram i napiszę coś więcej. 



niedziela, 23 listopada 2014

Nie ma co gdybać, od tego chce się rzygać.




Cudowna piosenka, pomyśleć, że wpadłam na nią przypadkiem na yt. 
Późno już, ale dodam coś.. w końcu dawno tutaj nie pisałam. Nadszedł chyba najwyższy czas żeby podsumować ten tydzień, bo mamy już niedzielę. O dziwo nie wytrzymałam całego tygodnia w szkole i zdarzyły mi się dopiero drugie w tym roku szkolnym wagary. Tak czy siak wyszły mi na plus puki co. Była też rocznica z misiem.. Co tu dużo mówić, minął cudowny rok. W szkole.. hmm szczerze mówiąc beznadziejnie, albo nawet gorzej niż beznadziejnie. Dawno nie miałam jej tak dość jak obecnie. Kompletnie nie chce mi się uczyć, nawet jak już próbuję coś ogarnąć to nic nie wchodzi mi do głowy, skupiam się na czymś innym tylko nie na danym przedmiocie. Nie wiem czemu tak jest, może po prostu już potrzebuję przerwy. Bardzo czekam na święta, cholernie na nie czekam.. 
Właśnie.. nadszedł w końcu ten 21, czyli półmetek. Przyznam szczerze, że nie miałam ochoty nigdzie iść. Mój trzeci raz na sosnowcu nie zakończył się zgubieniem, sukces. Było inaczej, ale całkiem fajnie. 
Powrót był zdecydowanie najgorszy. Czekanie dwie godziny na tramwaj, potem na busa. Tak czy siak najprzyjemniejsze było napicie się gorącej herbatki z cytrynką w łóżku ok. godziny piątej. Pobudka o 12 i śniadanko. Wszystko by było w porządku, gdyby nie to, że teraz mam za swoje.. Gorączka i te sprawy. 
Dziś jak nigdy spałam do 13, rekord chyba. Budziłam się w sumie, ale miałam wrażenie, że już zostanę w tym łóżku przez cały dzień. Brak sił i chęci na postawienie nogi na ziemi. Tak czy siak jak zawsze głód mnie zmusił do wstania. 
No i tak siedzę, nie robię nic sensownego. Gorączka i ból głowy nie daje mi normalnie funkcjonować. Lekcje też nie ogarnięte, jak zawsze w sumie. Za duże rozkminy jak na dzisiejszy dzień. 
Dobra nic nie zrobię, tak będzie chyba lepiej.. nie wiem. 
Jutro na 10, cudownie.. szkoda tylko, że muszę tam siedzieć do 15:10. Odechciewa mi się żyć jak myślę o tym tygodniu. W czwartek znowu czeka mnie kontrola w szpitalu, to się robi powoli nudne i męczące. 
Najgorsze chyba w tym wszystkim jest to, że ani trochę nie chce mi się spać, a tu o 7 muszę wstać. Już się boje tych myśli. Leci 'droga bez powrotu' w tv, obejrzę sobie i do łóżka. Czeka mnie dość ciężki do ogarnięcia tydzień. Wolę chyba o tym nie myśleć. Co będzie to będzie. 



niedziela, 16 listopada 2014

Błądzę myślami po krainie wspomnień, błądzę szukając miejsca gdzie zapomnę.


Już niedziela. Jak ten czas szybko leci. Chciałabym mieć chociaż jeszcze jeden dzień na odpoczynek, żeby nie musieć zapieprzać na ten już dawno znienawidzony Będzin. Znowu mam ochotę przestać chodzić do szkoły, tak mi się cholernie nie chce tam siedzieć i wysłuchiwać codziennie tego samego, że się nie uczymy.. Bo ja pewnie mam tylko jeden przedmiot i nie mam życia, bo pewnie po powrocie do domu mam siadać do lekcji. Tak mnie to denerwuje, że jak słyszę co lekcje to samo i dostaje kolejne prace domowe etc. to mam ochotę wstać i wyjść i już nigdy tam nie wrócić. Beznadziejne to wszystko. 
Chcę już przerwę świąteczną, żeby siedzieć całymi dniami na dupie i wpieprzać co chwile coś dobrego i żeby nie myśleć o tej pieprzonej szkole. Potrzebuję tego już i to tak bardzo potrzebuję. 
Po tym jak wczoraj zmarzłam jest mi do tej pory zimno. Nie umiem się w ogóle rozgrzać. Tak czy siak sobota się bardzo udała. Dawno się tyle nie uśmiałam. Dobrze jest się tak czasem oderwać od szarej rzeczywistości. Nie umiałam z tego wszystkiego wstać dziś z łóżka, ale raczej chyba nie będę chora, mam nadzieję. Rozkminy z rana też miałam konkretne. Aż się boję tego co mi siedzi w głowie. No niestety chyba zostanie to ze mną już do końca życia.. będę sobie to przypominać co jakiś czas. Co się stało to się nie odstanie. 
Już prawie 15 a ja nic konkretnego jeszcze nie zrobiłam. Powinnam otworzyć książki i się wziąć za robotę, ale mi się nie chce.. nic mi się nie chce. Najchętniej bym się położyła i leżała tak przez cały dzień, żeby tylko ktoś mi przynosił co jakiś czas gorącą herbatkę z cytryną, no marzenie. Jutro 8h wytrzymać, to będzie cud. 
Trzeba powoli się za coś wziąć. Spałam ok.9 godzin, a i tak oczy mi się zamykają. Dziwnie się robi. 
Idę sobie zrobić kolejną herbatkę i chyba wyjebka będzie, nie wiem.. nic nie wiem. 







poniedziałek, 10 listopada 2014

Trzymać go za rękę i zwalczać największe problemy.



Rozjebała mnie ta piosenka i to tak konkretnie. Teraz będę jej słuchać co chwile przez jakieś dwa dni. W sumie późno już, a ja postanowiłam coś dodać i nie wiem dlaczego. Jakaś taka nagła wena, chociaż nie, bo nie mam niestety weny. Ta piosenka mnie rozprasza, bo zamiast myśleć o tym co mam napisać i że powinno to być coś konkretnego to sobie nucę i takie tam. Długi weekend, chociaż sama sobie go zrobiłam, a zapieprzałabym dziś na Będzin do tej głupiej szkoły, na dwie lekcje, czyli na znienawidzony polski i znienawidzoną mate, której ostatnio nie ogarniam, ale to tak już totalnie. Piękny płoteczek z jedyneczek jest. No co zrobisz. Ja sobie już chyba sama tak lubię utrudniać życie i robić sobie coraz to więcej zaległości. Po prostu zapominam o szkole, jak jest wolne, albo jak postanawiam nie iść do szkoły to kompletnie zapominam o tym, że istnieje takie coś jak szkoła. Taka sobie jestem dziwna, nic nie poradzę. Nawet mama dzisiaj to potwierdziła, ehh. Czyli do szkoły tylko w środę i piątek, bo w czwartek kolejna kontrola i mam nadzieję, że może nie będzie jak tydzień temu, ale no.. nic. Kolejny tydzień trzeba będzie przechodzić cały. Przeżyję, znaczy no chyba, bo nie wiem sama. Jestem ostatnio nieprzewidywalna dość. 
Planuję sobie rzeczy, które mam zrobić.. a potem i tak kompletnie nic z tego nie wychodzi. Złapałam ostatnio takiego ogromnego lenia, że nie wiem co się dzieje. Chyba ta pogoda tak na mnie działa i wszystko w sumie. Najchętniej siedziałabym całymi dniami w domu, pod kocykiem albo kołdrą z masą jedzenia, laptopem i dobrym filmem w tle, ewentualnie dobrą muzyką. Taka kompletna wyjebka na wszystko. Brakuje mi tego cholernie, tego uczucia, które towarzyszy mi calutkie wakacje. Z leksza beznadziejnie, ale jeszcze trzeba trochę na to poczekać i trochę pocierpieć w tej pieprzonej szkole.. To chyba mnie najbardziej boli. Ta myśl, że z dnia na dzień jest coraz więcej do ogarniania. 
Cały weekend nudny i leniwy, czyli standard. Dziś rano zakupy, prezent dla pałki Kingi kupiony. Generalnie dobry dzień. Potem z misiem, trip. Jeszcze lepiej. Czego chcieć więcej.. Mam wszystko. 
No gdyby jeszcze oceny były lepsze to już w ogóle by było cudownie i gdybym się tak wszystkim nie wkurwiała, ale nie można mieć wszystkiego, muszę się z tym w końcu pogodzić, chyba najwyższy czas.
Chyba najwyższy czas powoli zmierzyć ku łóżku.. 




sobota, 8 listopada 2014

Słowami także można uderzyć. Nawet silniej niż pięścią.


No i mamy wreszcie weekend. Nie wiem czemu tak było, ale ten tydzień okropnie mi się dłużył. Każdy dzień jakby nie miał końca, a w szkole myślałam, że zwariuję. Pomijając fakt, że było nie do ogarnięcia. No i nie ogarnęłam. Typowo, przyzwyczaiłam się. Są przedmioty, z których mi po prostu jest nie dane mieć dobre oceny, choćbym nie wiem ile siedziała przy książkach. Beznadzieja z leksza, ale jest sobota i nie mam zamiaru myśleć o nauce. W czwartek wolne, chociaż tyle. Kolejna kontrola znowu w czwartek. Sama nie wiem, czy jest jakaś poprawa, czy nie.. powinnam się już chyba do tego przyzwyczaić powoli. 
Dziś też ciężki dzień, mało snu, potem do szpitala na czeladź, potem do domu i tak siedzę od 16 na dupie przed tym ekranem i nie mam co robić. Spodnie zamówione, tyle dobrze.. boże żeby się chociaż do nich zmieścić. Mam ochotę oglądnąć jakiś fajny film, ale oczywiście i tak tego nie zrobię, bo mi się nie chce. 
Zjem coś, ciągle jestem głodna. Tak, muszę koniecznie zrobić sobie coś do jedzenia, ale to za chwilę. 
Chcę przeżyć w tej szkole do świąt, nie wiem jak to zrobię, bo coraz bardziej mam tego wszystkiego dość i najchętniej siedziałabym całymi dniami w domu. Już wolę się nudzić niż siedzieć w szkole i użerać się z nauczycielami, nauką i tymi zidiociałymi ludźmi. Szczerze to nienawidzę udawać, że kogoś lubię.. ale najbardziej chyba nienawidzę być sztucznie miła dla osoby, której nie lubię. Nawet nie zdawałam sobie sprawy z tego jakie to jest cholernie trudne.. tak czy siak w tych czasach muszę to praktykować dzień w dzień, no chociaż w szkole. Tak to już jest. Robię co mogę, żeby jakoś wytrzymać i nie wybuchnąć. Chociaż ostatnio zauważyłam, że i tak coraz częściej potrafię się opanować i przemilczeć niektóre sprawy, nie wiem czy na dobre mi to wychodzi, szczerze w to wątpię, ale takie życie. Fałszywość w tych czasach nie ma granic, tak jak kurestwo.. ale ciiiiiii. Nie wiem czemu mnie ostatnio bierze na takie dość dziwne rozkminy. Chcę piątek za dwa tygodnie... ale z drugiej strony nie chcę, bo jak zaczynam o nim myśleć to się stresuje i nie potrafię wytłumaczyć dlaczego. Może po prostu nie będę o tym myśleć, oo. 
Poza tym wszystkim, chyba jest lepiej. Nie wiem. Chwilami jest dziwnie, bardzo dziwnie. Nie chcę żeby się to powtórzyło drugi raz, nie chcę tego dziwnego uczucia w środku. Czasami chciałabym się zapaść pod ziemię, chociaż na te jakieś 20 min. Zniknąć, zamknąć oczy, nie myśleć. No nic, mam nadzieję, że za tydzień mnie to nie spotka znowu.. ale znowu z drugiej strony chcę. Głupia sytuacja. 
Idę sobie zrobić coś do jedzenia, bo ostatnio tylko jedzenie mnie rozumie i spędza ze mną najwięcej czasu. Ćwiczyć znowu zaczęłam, ale zobaczymy na jak długo, chociaż muszę przyznać, że moja determinacja co do tego jest ogromna. Zobaczymy za jakiś czas jak się życie potoczy. 




mniami



sobota, 1 listopada 2014

Bez smutku nie zaznalibyśmy smaku radości.



Tak więc witaj listopadzie. Mam nadzieję, że ten miesiąc będzie chociaż o połowę lepszy od poprzedniego. Zapowiada się dość dobrze, chociaż ciężko powiedzieć. Wiem, że praktycznie to wszystko będzie zależeć ode mnie i to jest chyba w tym wszystkim najgorsze, bo ja zmieniam zdanie z godziny na godzinę. Niestety zauważyłam, że w tym roku niestety tak już mam. Nie chcę uczestniczyć w żadnych większych wydarzeniach etc.. a jak już to robię, to zastanawiam się milion razy nad tym. W tamtym roku tak nie było, liczył się spontan, mam nadzieję, że w nadchodzącym roku będzie tak samo. Niech ten rok się już skończy. Niech te dwa miesiące miną jak najszybciej, bezproblemowo, niech będą udane, pełne dobrej zabawy. Na razie w to wszystko wierzę, że to ma szansę się udać, ale wiem.. jestem tego pewna, że za moment zacznę się nad tym wszystkim zastanawiać. To wszystko siedzi we mnie, w mojej psychice. Zrobiłabym wszystko żeby zmienić swoje nastawienie do ludzi, życia.. ale przede wszystkim do samej siebie. Muszę w końcu zrozumieć, że nikt nie jest idealny, każdy ma wady i każdy popełnia błędy. Puki co zero motywacji, zero kroków w tym, dobrym kierunku. Może jak powoli ogarnę wszystko co się dzieje wokół mnie, to potem zajmę się tym co dzieje się w środku mojej osoby. To dziwne, ale powtarzam to sobie praktycznie co roku i kompletnie nic z tego nie wychodzi. Ciągle to samo, zero dystansu. Dziwną osobą jestem, ale pewne jest to, że nie chcę tak żyć. Nie chcę żyć problemami, tym wiecznym czepianiem się siebie. Chcę cieszyć się chwilą, chcę cieszyć się z małych rzeczy, bo na chwilę obecną, nie potrafię się cieszyć z niczego. Ja to się w sumie dziwię, jak niektóre osoby ze mną wytrzymują i czy tylko udają, że jest wszystko okej. Być może nigdy się tego nie dowiem, ale trudno. Wiem, że gdyby nauka przychodziła mi łatwo to by było o niebo lepiej. O jeden ogromny problem lżej. Marzenie, tak to nigdy nie będzie i chyba już najwyższy czas się pogodzić z faktem, że żeby mieć w miarę przyzwoite oceny trzeba zapieprzać i to cholernie ciężko zapieprzać. Chciałam tylko napisać, że chcę aby ten miesiąc był jednak dobrym miesiącem, mimo tego, że w poprzednim nie było jakoś bardzo źle. Zostanie mi z niego kilka miłych wspomnień, jak nie tylko i wyłącznie jedno, chociaż mogłabym polemizować z tym, że to będzie należeć  do jednych z milszych wspomnień. Niech po prostu będzie dobrze i niech się wszystko układa, nie wiem czy to tak wiele ale zaczynam sądzić, że chyba jednak tak skoro ciągle o to proszę, a poprawy jakiejś znaczącej nie widzę. Może z czasem.. 
Koniec z dodawaniem wpisów codziennie, teraz będę musiała znowu zakuwać itd. Kop w dupe by się przydał, żeby się jakoś pozbierać, ale nie wiem czy cokolwiek by zadziałało. No cóż. Późno już, pójdę zaraz do łóżka tylko obejrzę do końca jakiś film na tvn, co z tego, że jestem ciągle wpatrzona w ekran lapka a w uszach mam słuchawki i słucham muzyki a z filmu kompletnie nic nie wiem. A właśnie przypomniało mi się właśnie, że f&f 7 będzie w kinach w kwietniu i już się nie mogę doczekać i już wiem dlaczego taka podekscytowana jestem.. zwiastun już jest, no także ten, jeszcze 6 miesięcy, cholera jak długo. Ehhh spokojnie wytrzymam, bo wiem, że warto. Dobra, za bardzo się rozpisałam. 





piątek, 31 października 2014

Mózg potrafi widzieć rzeczy, których serce nie potrafi zaakceptować.



No i mamy już ostatni dzień października, albo raczej piździernika. Zimno, wieje, nie lubię tego bardzo. Halloween nudne w sumie, te rok temu było lepsze. Jak tak sobie pomyślę, że to było rok temu to aż tak dziwnie, bo czuję jakby to było wczoraj. Tak czy siak nie ma co rozpamiętywać tego co było rok temu tylko trzeba się zająć teraźniejszością.
 Nic mi się nie chce i to tak konkretnie. Lenia złapałam przez to wolne, a tu od poniedziałku szkoła. Chociaż wole o tym nie myśleć jeszcze, o tym ogarnianiu i wkurzaniu się. Prawda i tak jest taka, że zacznę wszystko ogarniać w niedzielę na ostatnią chwilę niestety. Ciężkie życie licealistki. Jedyną rzecz jaką dziś zrobiłam to zafarbowałam włosy, tylko na to miałam ochotę.
 Myśli dalej męczą. Wyrzuty sumienia też.. Nie chcę już, no nie chcę. Popatrzę jeszcze do końca na kołysankę i pójdę spać, mam nadzieję, że ta noc będzie mniej męcząca.











czwartek, 30 października 2014

Zawsze powinno się postępować właściwie, nawet jeśli to trudne.


Ostatnio słucham praktycznie tylko polskich piosenek. Fajne są. Więc no, od czego by tu zacząć.. 
Trochę się działo, ciągle się w sumie dzieje. Najgorszy poniedziałek od jakiegoś czasu, generalnie jebać polski. Nie chcę myśleć o tym dniu nawet, bo się zaczynam denerwować. 
Wolne od wtorku, bo jednak oko nie dało za wygraną i musiałam pojechać znowu do szpitala. Znowu te pieprzone krople, których nienawidzę i o których ciągle zapominam. Dziś kontrola, niby lepiej, niby tak sobie. Za tydzień kolejna kontrola. Jutro jeszcze zrobię sobie wolne. Planów na halloween nie ma i nie będzie. Pewnie jak bym była zdrowa to by się coś ogarnęła, albo spontan jakiś jak rok temu :3 
No ale jako, że Wojda jest chujowa i ciągle musi się jej coś dziać, to pewnie będę siedziała w domu przed ekranem laptopa albo telewizora. Zapodam sobie jakiś horror i jp w cały świat. 
Znowu tyle nadrabiania, cholera ciągle to samo. Jak mam nie być przemęczona. Nie chcę nawet myśleć o tym co będzie do zrobienia. Postaram się tylko nie poddać, bo będzie źle, bardzo źle. 
Takie siedzenie w domu jest fajne, można się wyspać, zrobić coś na co nie mam zazwyczaj czasu.. ale z drugiej strony spędzam za dużo czasu chyba sama se sobą i mam wtedy za dużo dziwnych rozkmin, dziwnych wydarzeń przed oczami. O dziwnych snach już nawet nie wspominam. No cóż, mogłam się spodziewać, że tak będzie. Nic nie zrobię, nie mam jak... niestety. 
Chcę żeby było tylko lepiej, żeby 21 wypalił i żeby było okej. To chyba nie tak wiele. Sama nie wiem. 
Czas zakropić oko i iść coś zjeść, pomóc mamie, cokolwiek byle by nie rozmyślać, bo na dobre mi to nie wychodzi. 







niedziela, 26 października 2014

Nie musimy udowadniać sobie kto był winny.



' I chodź ucieknijmy stąd,
nie chcę już oddychać tym zatrutym powietrzem!
chodź ucieknijmy stąd,
nikt nie będzie mówił nam co dla nas jest najlepsze
Chodź ucieknijmy stąd,
nie patrząc czy ma to jakikolwiek sens,
chodź ucieknijmy stąd,
czeka jeszcze na nas tyle miejsc '



Pierwsze trzy dni będą najgorsze, potem mam nadzieję będzie już lepiej. Byle do weekendu. Byle się nie poddać. 



sobota, 25 października 2014

Czasami przypadkowa znajomość daje więcej szczęścia, niż ta długo wyczekiwana.


Łoo już sobota, a czuję się tak jak by to był piątek. W sumie jest tak chyba dlatego, że byłam dziś w szkole. Ostatnie dni należały do dość ciężkich, nie ukrywam. Ale były też szalone i miejscami miłe. Dzisiejszy dzień języków obcych był najlepszy, najwspanialszy, a nasza klasa wystąpiła wprost idealnie i jestem z nas cholernie dumna, wygraliśmy to, byliśmy najlepsi lalalala :)) Generalnie obecnie padam na pysk i czuję, że jak bym się oparła głową na klawiaturze to bym usnęła w ciągu minuty. Miałam się przespać jak wróciłam, ale nie byłam w stanie usnąć, chyba za dużo emocji. Piję właśnie kawę, żeby nie usnąć i jeszcze wytrzymać przed tv.
 W ogóle od kilku dni męczy mnie znowu oko, nie wiem czemu tak, ale mam nadzieję, że to nie to ciulstwo znowu. Jakoś jeszcze wytrzymuję, bo mam nadzieję, że się poprawi. 
Pogoda się zepsuła, zimno strasznie. Cholernie tego nie lubię. Nienawidzę trząść się z zimna i grubo się ubierać. Strasznie niefajnie, no ale co zrobić, no nic nie zrobisz. 
Z lekcjami dalej ciężko, trudno jest mi to wszystko ogarnąć. Będzie kolejny zawalony tydzień, ale dam radę, bo muszę. Muszę się w wziąć w garść, powoli, powolutku muszę. Nikt za mnie tego nie zrobi, niestety. 
Ostatnimi czasy za dużo myślę i nic z tego konkretnego nie wynika, a jak już coś wynika to mnie tak konkretnie przeraża. Dziwne te myśli takie jakieś, no cóż.. co ja się dziwie. 
Dobra jeszcze posiedzę, pomęczę się przed telewizorem i spać. Jutro konkret praca przy polskim mnie czeka. Strasznie smutno.








wtorek, 21 października 2014

My heart is beating in a different way..


Spanie po szkole to jednak błąd, duży błąd. Czuję się jak bym miała zaraz umrzeć ze zmęczenia, najchętniej poszłabym już do łóżeczka, wtuliła się w kołdrę i poszła smacznie spać. Marzenie. 
Siedzę ledwo, oczy mi się zamykają, wsłuchuję się w piosenki z coexist właśnie, które tak cholernie przypominają mi wakacje 2013, że to jest aż straszne i smutne. Zero ochoty na naukę, a tu matematyka i hiszpański czekają, czyli kolejne znienawidzone przedmioty. Ogarnęłam się wczoraj, to może i dziś dam radę. Chociaż nie będę  porównywała dzisiejszego dnia do wczorajszego. 
Czuję się, tak jak by całe życie ze mnie uleciało, wszystkie chęci, pozytywne myślenie etc. Niedobrze. 
Jedyne co chcę to przeżyć ten tydzień i tą cholerną sobotę. Trzeba to jakoś przetrwać, spiąć dupę i powiedzieć: dam radę.. Choćby nie wiadomo jak było ciężko. Tak wiem.. łatwo mówić. 
Mogę mówić, pisać co chcę.. a i tak w ostateczności pewnie zrobię inaczej. Dobrze, że ten czas tak szybko leci. Chcę już święta, chcę już odpocząć od tego wszystkiego. Za dużo obowiązków, ciężko jest się w tym połapać, niestety. 
Dalej jestem zdania, że ludzie zadziwiają i jednocześnie załamują mnie z dnia na dzień coraz bardziej. Pozory mylą, prawdę mówiąc i tak prędzej czy później ktoś ci obrobi dupę. Smutne, lecz wkurwiające bardziej. 
No cóż, nic nie zrobię. Czas się wziąć za lekcje. 


2013


niedziela, 19 października 2014

I nie wzrusza mnie już nic.


Może za mało walczymy. Powinniśmy wreszcie wziąć się w garść i wmówić sobie, że damy radę. Bo jest szansa. Zawsze. Trzeba tylko wierzyć i uparcie iść do przodu. Nie oglądaj się za siebie. Nie warto. Więcej stracisz niż zyskasz. Wyznaczyłeś sobie trudny cel? Nie szkodzi. Będzie trudno, bo o to właśnie chodzi w życiu. Ale dasz radę. Musisz zrozumieć, że masz w sobie tyle siły, by schwytać to, czego pragniesz. Dasz radę. Powtarzaj te słowa, a na pewno się uda. Bo nie ma nic ważniejszego, niż wiara w samego siebie. Bez niej nie masz po co zaczynać. 



Kompletny zapierdol w szkole wyczuwam. 


sobota, 18 października 2014

To dziwne, że mózg potrafi widzieć rzeczy, których serce nie potrafi zaakceptować.


Sobota, trzeba zaraz iść do łóżka. Jak ten czas szybko leci. Już weekend, pojutrze znowu szkoła. I tak sobie mijają dni, beznadziejne. Przeżyłam w szkole, o dziwo. Było ciężko nie powiem. Ten tydzień będzie jeszcze gorszy i to mnie chyba najbardziej boli. Miałam dziś cokolwiek ogarnąć, iść na szyb, ale lenistwo i złe samopoczucie wygrało. Rano budziłam się co pół godziny, chciałam wstać ale nie mogłam, zupełnie jak by łóżko mnie do siebie przyciągało, zero siły. Generalnie żeby tego było mało zaczęło mnie boleć oko.. tak czy siak chyba opanowałam sytuację. Humor generalnie dziś sięga dna, od wczoraj tak jakoś jest. Sama nie umiem wytłumaczyć tego czemu tak jest. Nie potrafię tego nazwać. Takie jakieś przygnębienie. 
Myśl, że mam tyle do nadrobienia w szkole powoli mnie dobija. Fakt, że dostałam ostatnio 3 z polskiego tak mnie zaślepił, że nawet nie wiem kiedy wpadło mi tyle jedyneczek, oj. Zaczyna się zbieranie, najgorzej. 
Mimo wszystko muszę to ogarnąć, obiecałam. Nie wiem jak, ale to zrobię. 
W sumie dziś na mojej twarzy uśmiech wywołał fakt, że w pączku zamiast marmolady miałam bitą śmietanę.. Taka mała, banalna rzecz, a tak cieszy. No fajnie, najpierw masa potem rzeźba... a może jednak masa. 
Trzeba iść do łóżka, poleżeć, pomyśleć. Mam nadzieję, że szybko usnę, bo mam już dość zadawania sobie pytania: co by było gdyby? Ehhheeh. Jutro będzie ciężki dzień, a potem będzie jeszcze gorzej. 





środa, 15 października 2014

Bez przebaczenia trudno żyć. Bez przebaczenia trudno nawet umrzeć.


Jakie to wszystko jest dziwne. Już środa, albo może dopiero.. Tak dopiero środa. Chcę już weekend. Mam już serdecznie dość szkoły. Za dużo tego, zdecydowanie za dużo. Myślałam, że dam sobie jakoś radę, ale chyba powoli się poddaję. Źle, źle, źle. Żyję od weekendu do weekendu. Wszystko mnie denerwuje, codziennie ta sama droga, codziennie to samo, te same twarze, wszystko. Rzygać mi się już tym chce. Jesienna depresjo, nienawidzę cię.. tak samo jak nienawidzę matematyki. Codziennie coś, naucz się na to, na to, napisz przepis na hiszpański, naucz się na polski, przeczytaj lekturę.. Grr. I jak tu się nie denerwować na cały świat... Dobra spokojnie. Chyba takie wkurzanie się na wszystko mi nic nie da. Generalnie no.. Trzeba pogodzić się z biegiem wydarzeń, z tym, że ktoś jest, a za jakiś czas go nie ma, ale mało ważne. 
Właśnie wracając do soboty. Było super. Super ludzie, wszystko. Z tej jednej strony chociaż było fajnie. Powtórka się zbliża. 
No nic, już prawie 21, trzeba coś zjeść, spakować się i siąść przed tv.. Monotonia



sobota, 11 października 2014

Wszyscy lubimy marzyć o tym, co mogłoby być.


Wiec mamy już sobotę. Te trzy dni były ciężkie. Chociaż dobrze wiem, że to dopiero początek. Pomijając fakt, że w środę w ogóle nie dotarłam do szkoły. Dobry to był dzień, z dobrymi ludźmi. Jedne z najlepszych wagarów. Potem ciężko w szkole troszkę, siedząc praktycznie na każdej lekcji mam w głowie tylko jedną myśl: O chuj tu chodzi? O czym ona mówi? Masakra, ale liczę na to, że jakoś to będzie. Wczorajsze popołudnie na duży plus. Rogol z Kinią i chłopakami. Fajnie jest tak sobie posiedzieć, pośmiać się itd. Dziś zapowiada się kolejny dobry dzień, bo potem wbijam z Kinią na szyb i z ludźmi. W końcu wyjdę w weekend z domu co jest po prostu jakimś dziwnym zjawiskiem. Taki ciężki dziś poranek był, budziłam się z trzy razy ale nie miałam siły wstać i w końcu wstałam po 10. Sny takie beznadziejne i dziwne, że aż głowa mnie rozbolała. Generalnie jest dobrze, wszystko wróciło do normy, szczęśliwa Wojda powróciła. Gdyby jeszcze ta szkoła wszystkiego nie psuła to by było cudownie, ale niestety nie może być idealnie, trudno. Jakoś trzeba z tym żyć, innego wyjścia nie ma.  Teraz tylko trzeba iść coś zjeść i się ogarnąć. 







wtorek, 7 października 2014

Skupmy się na tym co nas łączy zamiast niszczyć się tym, co nas dzieli.


No i mamy już październik. Jak ten czas szybko leci, w sumie chyba to jest taki duży plus, bo wakacje coraz to bliżej. Idzie zima a ja o wakacjach, ehh bo ja już tak sobie marzę nic na to nie poradzę. Więc jestem w domu już prawie tydzień, ale do szkoły jeszcze nie chodzę. W środę najprawdopodobniej już chyba będę musiała iść, niestety. Tyle nadrabiania, że głowa boli.. przepisuje zeszyty i przepisuje, a tego w ogóle mi nie ubywa, a od 17 wrześnie do teraz jest tego masa. Nie wiem jak sobie poradzę i czy w ogóle to jakoś ogarnę. Grunt to się nie załamać i nie poddać, co będzie nie lada wyzwaniem dla mnie. Ciężko mi będzie teraz pogodzić szkołę z życiem prywatnym, ale mam nadzieję, że chociaż przez ten październik się pomęczę. Głupia liczę na to, że potem będzie lepiej. Może, choć nie musi. W sumie z jednej strony chcę już do szkoły, bo tęsknię za paroma osobami i za tym, żeby zacząć normalnie funkcjonować.. a z drugiej strony jak sobie pomyślę o tym zapierdolu to mi się odechciewa iść. 
Jesień już, zimno, depresja nadchodzi.. Trzeba zacząć się ciepło ubierać, czego nienawidzę.. No cóż będę musiała to wszystko jakoś przetrwać. Byleby znowu nie zachorować. Wpieprzam milion tabletek na wzmocnienie, ale czy pomagają przekonam się dopiero jak zacznę chodzić do szkoły... no ale oby. 
Ostatni dzień wyjebki, jakie to smutne. Muszę szybciutko ogarnąć zeszyty i to chyba wszystko, nie będę w stanie zrobić więcej. 
A tak całkiem teraz z innej beczki.. Jest chyba okej, a dlaczego chyba? Bo znowu wróciło do mnie to dziwne uczucie, ta podejrzliwość.. a czy mam powód to jeszcze nie wiem. Zmienia się, nic nie jest takie same, ale to może wyjść na plus. Ludzie dalej załamują mnie swoją głupotą.. ehh. Humorki zmienne, ale to jest czegoś innego powodem. Jakoś będzie, wierzę w to. Czas na śniadanie.



wtorek, 30 września 2014

Home sweet home.

9:34
Ten dzień zaczął się dziwnie i dalej taki jest. Generalnie to samo rano co zawsze. Śniadanie było później niż zwykle. Do sali obok przyjeli małe dzieci dziś i od 7 rano drą mordy najgłośniej jak tylko potrafią. Uhhhh, wkurwienie na maxa. Była chwilę temu pielęgniarka zakropić mi oczy, tak znowu obydwa. teraz tylko czekam aż każą mi iść na kontrolę. Chcę dziś wyjść, bo inaczej zwariuję. 

10:37
Wróciłam z kontroli, chyba wyjdę. Mama zaraz będzie. 

17:34 
Już w domu. Myślałam, że się nie doczekam. Niestety wczoraj z okiem było lepiej niż dziś. Leki dalej muszę przyjmować. W czwartek znowu trzeba jechać do kontroli, mam nadzieję, że będzie wszystko okej. Chcę już zacząć normalnie funkcjonować. Obecnie ogarniam w pokoju, trochę tu burdel zostawiłam ostatnio. 



poniedziałek, 29 września 2014

Jest tylko w jedną stronę pociąg innych stron nie ma.

10:09
Dzien dobry, chociaz ja tam nie wiem czy taki dobry. Albo ja dluzej spie albo pielegniarki przynosza mi sniadanie coraz wczesniej, dziwne. Dzis pobudka o 7:40, troche slabo.. Troche padalam ba pysk. Tabletka, sniadanie, potem krople i wreszcie doczekalam sie badania. Moze to dziwne, ale sie juz przyzwyczailam do latania codziennie rano na dol do gabinetu. Ordynatorka powiedziala, ze jest serio duzo lepiej. Wow wow. Powoli odstawiaja mi juz leki. Potwierdzila tez, ze  bardzo prawdopodobne jest wyjscie jutro. Cholernie sie ciesze, mam nadzieje, ze wytrzymam tu jeszcze jedna noc. Teraz nuda, czekam sobie juz na obiad i kolejna dawke ostatnich lekow. Moze mama potem wbije. Niech ten dzien zleci bardzi szybko blagam...

12:47
Czekam sobie na mame, bo juz jedzie. Taka glodna jestem.. Ciagle bym jadla, a za bardzo nie mam co. Jak dobrze, ze apetyt wrocil, dalej bedzie Wojda parowa hehe. No coz bywa i tak. Nic sie nie dzieje ciekawego. Leze i siedze na zmiane z telefonem w rece.. Aa no i co jakis czas jeszcze nieszczesce krople do oka. 

17:02
Mama byla ale na troche tylko. Zostawila mi jedzenie wiec mam co robic. Myslami i tak jestem juz w domu. Pielegniarka wyjela mi wenflon i czuje sie o niebo lepiej. Pozamulam jeszcze troche, mysle ze jakos tak do kolacji. Zjem, pojde sie wykapac.. Niech juz bedzie jutro i bedzie okej...

20:27
Juz po kolacji, kapieli i ostatnich kroplach. Mam nadzieje, ze to juz byl ostatni lek w ogole. Najchetniej bym juz poszla spac, ale wiem, ze nie usne tak szybko jak bym chciala. Chce juz jutro..byle by tylko juz stad wyjsc. Ide do lozka, posiedze jeszcze i spac. Dobranoc 




niedziela, 28 września 2014

Nic nie zmieniać, tak jak jest, jest dobrze, tak jak jest..

10:21
Pisze dopiero teraz, bo duzo sie dzialo. Obudzilam sie ok. 7:30, ale tak cholernie nie chcialo mi sie wstac, ze postanowilam sobie jeszcze polezec. Jak nigdy, bo przed 8 przyszla pielegniarka ze sniadaniem. Potem porcja lekow ehh. I tak sie polozylam, usypialam i nagle weszla pani ordynator i wziela mnie na badania. Znowu to samo co codziennie, ale chociaz powiedziala, ze jest duzo lepiej. Potem wrocilam, dostalam w zyle, mialam 4 razy w ciagu chyba 15min zakrapiane lewe i prawe oko, chociaz chore jest tylko lewe... No i znowu na dol do gabibetu. Jutro odstawia mi jeden lek i jesli oko dobrze na to zareaguje to moze wyjde we wtorek. Nadzieja matka glupich niby, ale tak czy siak ja bardzo na to licze.  Teraz sie chyba przespie, bo jakos mi tak slabo.. No a i tak nie mam co robic. 

10:43
Nawiedzil mnie ksiadz. Dziwne to bylo troche. Zamienilam z nim pare slow. Zaprosil mnie na msze, poblogoslawil i pochwalil idealnego warkocza. Troche beka, ale zawsze cos sie dzieje. Chyba serio sie przespie. 

14:03 
Nie spalam, wolalam sobie polezec tylko. Zjadlam obiad, a raczej tylko pierwsze danie. Troche brak apetytu niestety. Siedze i troche zamulam. Czekam na mame, bo ma dzis przyjechac. Chyba tylko ona mnie dzis odwiedzi, tak sadze..

19:53
A jednak sie mylilam. Mama nie mogla przyjechac... Ale za to przyjechal niezapowiedzianie mis, ktory posiedzial ze mna troche dlugo, zebym nie byla smutna. Kocham taki rodzaj poprawy humoru.. Widzisz kogos i juz sie usmiechasz, najlepiej. Niestety jak zostaje sama znowu..to cos mi sie robi. Standardowo kolacja i prysznic. Teraz siedze i dalej zamulam, ale chociaz internet jest. Posiedze sobie do 22 moze troche dluzej. Marze juz tylko o tym zeby stad wyjsc w ten wtorek.. Ehhh. 


sobota, 27 września 2014

Ale ja nie mogę latać nisko.. Uwierz mi, uwierz mi chcę być blisko.

8:40
Witam kolejny beznadziejny dzien w szpitalu. Obudzil mnie budzik o 7:25, ale lezalam jeszcze 20min, bo bylam troszke niezywa.. Skoro usnelam przed 1. Nie bylo jakiegos dramatu ze spaniem jak ostatnio, bo obudzilam sie tylko 2 razy. Wiec no, wstalam, poszlam sie ogarnac. Pielegniarka przyniosla mi sniadanie i jakas tabletke. W sumie pierwszy raz dostalam tu tabletke. Zjadlam ladnie sniadanie zeby nabrac sil i siedze i nie wiem co robic. W sumie czekam na Kinie, bo zaraz do mnie zawita! 

15:45
Kinia poszla jakies 30min temu. Znowu zostalan sama, ale na szczescie nie na dlugo. Zaraz wbije brat. W sumie stwierdzilam, ze jak bym tu tak siedziala ciagle sama to bym chyba szybko zwariowala, chociaz to i tak malo powiedziane. Dostalan juz porcje lekow przez wenflon. I tak sobie ten czas leci. Chce juz czwartek, chce juz stad wyjsc! 

16:45
Znowu samotnia. Dzis to juz koniec z odwiedzinami chyba, nie wiem. Mam teraz na czym ogladac filmy, tyle dobrze. Tak czy siak wieje i bedzie wiac jeszcze dlugo nuda. Ta cisza mnie lekko dobija, a slonce za oknem doprowadza mnie do szalu. Niedobrze... 

18:48
Tak to by byl koniec z odwiedzinami na dzis, a szkoda. Sluchawki mi nie dzialaja na tym malym gownie, wiec filmow tez na razie sobie nie obejrze, bo bez sluchawek troche tak glupio. Zjadlam kolacje... czekam na ostatnie leki do oka, bo chce isc zrobic sobie goracy prysznic. Jutro niedziela, dopiero, a mnie juz powoli zabija to miejsce..

21:50
Dlugo czekalam na te ostatnie leki ehh. Goracy prysznic to chyba jedyna rzecz, ktora lubie turaj robic i ktora daje mi jakas przyjemnosc. Troche juz pozno. Zjem sobie brzoskwinie, bo juz czuje lekki glod, poloze sie i mam nadzieje, ze szybko usne. Chcialabym przespac cale te 5 dni i sie nie meczyc. Marzenie. Dobranoc.