sobota, 23 czerwca 2012

Never let me go..


Piosenka.. no bardzo fajna.. podoba mi się! Idealna do zamulania. Dobra mniejsza. 
Weekend uważam za rozpoczęty...fajnie! To zaczynają się imprezy. Wczorajszy dzień trochę zakręcony. Rano do szkoły i lipdub. Podobało mi się to latanie po szkole i rzucanie w Diankę (wilkołaka) chrupkami. Niektóre osoby powinny żałować, że nie wzięły w tym udziału. Potem wsiadłyśmy z Kindzią do 53 z nadzieją, że dojedziemy do Bytomia, ale to nam troszkę nie wyszło. Przesiadłyśmy się do 185 i miałyśmy jeszcze większego stresa, bo 185 jeździ przez najgorsze możliwe zadupia. W końcu jakoś dotarłyśmy do tej nieszczęsnej Agory. Uwielbiam śmiać się z ludzi.. to takie moje i Kindzi hobby. Potem na Dobieszowice na noc świętojańską..i też fajnie było w pewnym sensie.. bo zawsze jest coś nie tak i zawsze musi się znaleźć osoba która mnie wkurzy, a nawet więcej takich osób...nie moja wina, że jestem taka nerwowa. Lubię rozmawiać z niektórymi osobami.. hehe i rzyganie tęczą. Nie ukrywam tego, że się zawiodłam i to bardzo.
Dziś Dni Bobrownik, jutro też i najprawdopodobniej nocka u Dianki z Pati, Kindzią, Tomaszem, Robertem, Piotrem i Damianem. Spoko..ważne żeby to wszystko wypaliło i żeby była ładna i słoneczna pogoda. Dobra idę się szykować zaraz, bo jakoś ok 17 trzeba wyjść. 



Ciekawe czy wie jak mnie niszczy, ile razy na dzień doprowadza mnie do chociażby minimalnego cierpienia. Nie wybucham od razu płaczem, nie krzyczę, nie niszczę wszystkiego co trafi mi się pod ręką, a zwyczajnie kruszę się od środka. Z każdym z Jego najdrobniejszych posunięć od mojego serca odpada jakaś niewielka cząstka. Biorąc pod uwagę częstotliwość tego zjawiska - wkrótce zginę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz