środa, 18 września 2013

Zabrakło odwagi, by przyznać się do uczuć.


Dobra postaram się pisać chociaż co dwa dni. Jakoś będę spinać dupę. Tak więc mamy już środę, jak by ktoś nie wiedział. Dni mi się zaczynają coraz bardziej dłużyć. Mam już powoli dość tej monotonni. Każdy dzień wygląda praktycznie tak samo. Wstaję ledwo z łóżka, szykuję się, biegnę na busa bo zawsze wychodzę za późno, jadę na krajcok, wsiadam w 722 i jadę na stadion, potem jakimś busem do szkoły, siedzę w szkole z 7 godzin, nie ogarniam na lekcjach w sumie to tylko na nich siedzę, bo muszę, potem wychodzę, idę na tramwaj, jadę jeden przystanek, potem wsiadam w jakiegoś busa, jadę raczej na krajcok albo rgl, a potem wsiadam w 52 i do domu. Tak wiem.. historia życia. Cały dzień dziś ból brzucha, myślałam że umrę. Beznadzieja. Potem ponad godzinę siedziałam z Kinią na rgl.. ciągle jadłam. Moje takie uzależnienie to ciągłe wpieprzanie. Takie jedno z uzależnień. Aaa dobra nie ważne. Cieszę się trochę bardzo, bo jutro tylko 4 lekcje i chyba będę wcześnie w domu o ile nigdzie nie pojadę potem albo coś. Wyśpię się może w końcu i coś ogarnę. Potem tylko piątek, czyli może domówka.. bo sama jeszcze nie wiem.. albo może jak coś się ogarnie coś z Kinią. Dziwnie się czuję. Źle? No źle ale fizycznie i psychicznie. Ciągle myślę o tym co robić i nic z tego nie wynika niestety. Ciekawe ile jeszcze tak będzie.. ciekawe. Mam ochotę wyjść na dwór i zacząć krzyczeć, wyzywać, rzucać czymś.. no cokolwiek żeby się wyżyć. Brak słów na to co czuję. Muszę ogarnąć jeszcze angielski, zjeść coś, napić się gorącej herbaty i iść spać. Jutro czeka mnie kolejny ciężki dzień. Hej. 






Wieczorami brakuje kogoś, kto przytuliłby, pocałował, po prostu był blisko nieważne czy to chłopak czy przyjaciel.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz