poniedziałek, 13 lutego 2012

Bo czasami trzeba walczyć do końca.

Pierwszy dzień wymiany uważam za udany. Fajnie było, tylko troszeczkę zmarzłam. Nie umiem się kurde dogadać po angielsku...no cóż. Jutro projekty, będzie masakra. Misja w Silesii poszła wyjątkowo dobrze :) spodnie i bluzka (lubię to). Jutro walentynki.. nie ma się co ekscytować.. dzień jak co dzień. 
Humor lepszy, chyba. Choć czy ja wiem.. jest bez zmian.. ale w towarzystwie zapominam o wszystkim i się dobrze bawię. Nie mam zdjęć z dziś.. nie chciało mi się robić, zrobiłam tylko parę. Idę chyba zaraz spać, bo trzeba się na jutro wyspać, tym bardziej, że wczoraj usnęłam jakoś ok. 24 , bo myśli nie dawały mi spokoju.
Eh, bywa.





musiałam


Pati uczy się angielskiego w kawiarni :D



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz