niedziela, 2 sierpnia 2015

It’s gonna be everything and everything, we’re meant to be.





Czyli już sierpień. Przeraża mnie to jak strasznie szybko leci ten czas. Nim się obejrzę będzie już wrzesień i co wtedy? Wolę nie zadawać sobie tego pytania, puki co chociaż, bo jak tylko zaczynam myśleć o szkole to przechodzą mi ciarki po całym ciele i mam ochotę zapaść się pod ziemię. 
Niedzielę jak to niedzielę spędzam na siedzeniu na dupie i opieprzaniu się. Chociaż jestem z siebie dumna, bo poćwiczyłam i opisałam kolejne trzy motywy z polskiego, w końcu praca domowa na wrzesień sama się nie napisze, niestety. Co do lipca to tak szczerze mógł być lepszy ale.. no właśnie zawsze jest jakieś ale. Był po prostu nudny i monotonny. Oby sierpień chociaż trochę był lepszy, w co wątpię. Ostatni tydzień mimo wszystko na plus. Wczorajszy dzień najlepszy. Nie licząc jazd. Cofam to co ostatnio napisałam. Koszmar jednym słowem i jeden wielki stres. Już mi się nie podoba. Tak czy siak muszę się zaprzeć w sobie i zacząć robić coś w końcu tak, żeby wychodziło na dobre. Przecież w końcu musi się ułożyć i wiem, że samo z siebie się tak nie stanie. Czas działać, żeby potem nie było za późno. Dobra jak to w niedziele czas na film i dużą porcję jedzenia. 










Brak komentarzy:

Prześlij komentarz